To już pewne…no prawie. Bilety kupione, trasa właściwie cała już zaplanowana. Niestety, nadal żyjemy w niepewnych czasach pandemii i nic na 100% nie może być pewne. Tym razem zaczniemy od północy, jednak nie dotrzemy do Jaffny, ponieważ planujemy bardzo intensywne zwiedzanie Anuradhapura oraz Mihintale. Ja generalnie w podróży wyznaję zasadę, że lepiej zobaczyć mniej, a dokładniej , niż dużo i szybko. Skakanie od punktu do punktu nie pozwala poczuć miejsca w którym akurat jesteśmy. Najchętniej w każdym z regionów na Sri Lance spędziłabym ok. tygodnia, witając w tym samym miejscu kilka wschodów i zachodów słońca, patrząc na mieszkańców i przyrodę, chłonąc klimat, zapach i rytm życia. To jest właśnie najbardziej fascynujące w poznawaniu Świata.
Już nie wyobrażam sobie jechać gdziekolwiek z pomocą biura podróży, choć oczywiście rozumiem osoby, które korzystają z ich usług, nie mając po prostu czasu na zorganizowanie wyjazdu. Takie samodzielne przedsięwzięcie może wydawać się trudne, skomplikowane i ryzykowne…no cóż, bywa, ale ja właśnie to kocham! My zresztą też wyjeżdżaliśmy kiedyś z biurem i to w wersji „all inclusive”:) dlaczego? a – byliśmy młodzi i niedoświadczeni w poznawaniu Świata, b – mieliśmy dwoje małych dzieci, które te wyjazdy wspominają jako fantastyczną przygodę i z tego powodu nigdy, nawet przez chwilę tego nie żałowałam! Dzieciaki świetnie się bawiły, my mieliśmy szansę pobyć tylko we dwoje kiedy one szalały w klubikach z animatorami. Zawsze jednak „uciekaliśmy” z hotelu, szukaliśmy lokalnych knajp i innych atrakcji, których, zamykając się w hotelu nigdy byśmy nie zobaczyli. W Grecji, zamiast jeść kolację w hotelu, ze wszystkimi gośćmi, my woleliśmy udać się do lokalnej, niewielkiej Tawerny, z kurami i gołębiami biegającymi pomiędzy stolikami:) W sumie to cofając się ok. 22 lata wstecz, nasza pierwsza wspólna podróż na Kretę wyznaczyła kierunek, jaki potem obraliśmy – byliśmy dwójką niezbyt bogatych, wciąż jeszcze studentów:) Polecieliśmy na wyspę (podróż poślubna) mając opłacony hotel ze śniadaniem i obiadokolacją, a ja po 1 dniu nad basenem poczułam, że wyspa mnie woła. Pamiętam, nie mogłam usiedzieć wiedząc ile fajnych miejsc możemy zobaczyć. Niestety, kasa była wtedy duużym problemem, nie było nas stać na wynajęcie auta, więc wsiedliśmy w lokalny autobus i ruszyliśmy przed siebie…było ciekawie, zaskakująco i to obudziło we mnie głód Świata. Ten głód narodził się jednak dużo wcześniej, w dzieciństwie, kiedy czułam się totalnym dziwolągiem, czytając zachłannie wszystkie tomy przygód Tomka Wilmowskiego, „Złoto Gór Czarnych” i mnóstwo innych książek przygodowych, podczas, gdy moje koleżanki interesowały zupełnie inne tematy. Będąc do tego wszystkiego skrajnie introwertyczną nastolatką, dosłownie zamykałam się w swoim świecie, który był wtedy dla mnie sensem życia. Miałam też w pamięci tatę, który zostawił przepiękne zdjęcia i pamiątki z dwóch podróży po Libii. Z tej drugiej już niestety nie wrócił, a ja patrzyłam na te zdjęcia jak zaczarowana i marzyłam.
Wracając jednak do planów podróżniczych – poprzednio nie daliśmy rady zobaczyć wschodniego wybrzeża, więc teraz to nadrobimy. ARUGAM BAY, raj dla surferów, jedno z TOP 10 in the World, jeśli chodzi o warunki do uprawiania surfingu. My już próbowaliśmy na Karaibach, a będąc precyzyjną to Marcin i Lena próbowali, ja stchórzyłam, ale tym razem…I’M GONNA DO IT!! To będzie bardzo ciekawy kawałek naszej trasy. Potem Ella , Nuwara Elija, Hatton i uwaga!!!! Planujemy wspiąć się na Adam’s Peak, czyli miejsce wspólnego kultu religijnego dla kilku religii (Buddyzm, Hinduizm, Chrześcijaństwo oraz islam)- tam pierwszy raz stopa Adama, Buddy, Shivy dotknęła Ziemi! Trasa, którą zamierzamy pokonać rozpoczyna się ok. 2 w nocy, tak , aby dotrzeć na szczyt na Wschód Słońca, co podobno jest unikatowym, przecudownym widowiskiem. Pomimo, że na dole jest gorąco, to na górze należy mieć ze sobą czapkę i rękawiczki…nasz bagaż to będzie wyzwanie podczas tej wyprawy!
Na zakończenie podróży planujemy ponownie plaże południowego wybrzeża, ale tym razem okolice Mirissy, a nie Rekawy jak poprzednio. Ja na skrzydłach wróciłabym na puste, szerokie plaże Rekawa, no ale trzeba zobaczyć też inne miejsca. Cóż, zawsze możemy zmienić plany:) I to właśnie jest najpiękniejsze w samodzielnym podróżowaniu!!!