No właśnie, najłatwiej wykupić ofertę w biurze podróży z miejscówką w fajnym hotelu, opcją all inclusive i spędzić 2 tygodnie wygodnie i bardzo przewidywalnie. Moje pierwsze dalsze podróże tak wyglądały z różnych powodów ale zawsze uciekaliśmy z hotelowej enklawy…my chętnie ale nasze dzieci niestety nie były zachwycone!Niedobrzy rodzice wyciągają je z hotelowego basenu, gdzie miały wszystko co potrzebne kilkuletniemu dziecku (zabawę, pyszne jedzenie na wyciągnięcie ręki, tłum rówieśników)! Jednak odkryły, że np. na Krecie zamiast w hotelowej restauracji można zjeść kolację w lokalnej tawernie,gdzie luzem biegają domowe zwierzęta a przy stołach siedzą mieszkańcy wioski i jedzenie jest fenomenalne i poprawiał im się humor.
Wracając jednak do tematu samodzielnego organizowania podróży,pierwsza rzecz, którą musimy zrobić i która jednocześnie stanowi największy koszt naszej wyprawy to oczywiście kupno biletów lotniczych. Zanim kupiłam bilety śledziłam portale lotnicze , żeby zorientować się w cenach no i może złapać jakąś fajną promocję. Bilety kupiłam pół roku przed wylotem, zgodnie z zasada im wcześniej tym taniej, chociaż bilety lotnicze do Bangkoku mają w miarę wyrównane ceny. Bardzo lubię portal www.skyscanner.pl i tam udało mi się kupić bilety w cenie 1950zł od osoby dorosłej a najważniejsze, że u dobrego przewoźnika Qatar Airways
Jeżeli Twoja podróż trwa długo to warunki w których spędzasz kilkanaście godzin zdecydowanie mają znaczenie!
Jeśli mamy bilety możemy zacząć planowanie. Rezerwacji noclegów, biletów kolejowych oraz lotniczych lokalnych najlepiej dokonać na kilka/kilkanaście nawet tygodni przed wylotem. Ja od początku marzyłam o przejechaniu Tajlandii od północy, przez Bangkok aż po południowe wyspy. Musiałam rozplanować wszystko tak, żeby to nie była tylko gonitwa za atrakcjami turystycznymi i punktami „must see” z większości przewodników. Wyznaczyłam sobie 3 główne punkty:
1. Bangkok – tam przylecieliśmy i stamtąd odlatywaliśmy z powrotem
2. Chiang Mai – główny punkt na północy
3. Krabi – główny punkt na południu
Bangkok – gdzieś przeczytałam, że albo kochasz to miasto albo bardzo go nie lubisz, no nie do końca się z tym zgadzam. W Bangkoku spędziliśmy w sumie 3 dni i jest to bardzo niewiele. – za mało na tak zdecydowaną opinię. Wystarcza akurat na „odhaczenie” kilku najpopularniejszych ale WARTYCH zobaczenia miejsc. Wielki Pałac Królewski robi fantastyczne wrażenie…tłum, który odwiedza go codziennie jest ogromny, kolejka do wejścia zawsze jest gigantyczna ale naprawdę warto poświęcić czas, żeby to zobaczyć. Z informacji praktycznych: Jeśli jesteś kobietą to NIE wejdziesz na teren Pałacu w spódniczce/szortach odsłaniających kolana!!!!
Ba! Nam niestety nie udało się wejść w legginsach, weszła tylko Lena, potraktowana jako dziecko a Marcela i ja po informacji „You look too fit” musiałyśmy cofnąć się i wypożyczyć długie spódnico-spodnie:(
No dobrze, po 2 dniach w Bangkoku nadszedł czas na podróż na północ!
Chiang Mai – z Bangkoku na północ najłatwiej oczywiście dostać się samolotem ale my wybraliśmy tańszą i zdecydowanie ciekawszą opcję czyli pociąg. UWAGA – jeżeli macie wcześniej wykupione noclegi na północy to bilety na pociąg najlepiej kupić jeszcze w Polsce, korzystając z jednej z tajskich agencji, ponieważ bilety na pociągi nocne wyprzedają się bardzo szybko i na dworcu mogłaby Was spotkać niemiła niespodzianka!
Ja kupiłam bilety na pociąg nocny Bangkok-Chiang Mai i z powrotem na 2 miesiące przed wylotem z opcją dostarczenia papierowych biletów (tylko takie są akceptowane) do naszego hotelu w Bangkoku….i ta myśl – będą czekać w hotelu czy ich nie będzie??? Przy meldunku w małym hostelu w Bangkoku dostaliśmy kopertę z biletami, tak więc polecam bardzo stronę:
http://www.thailandtrainticket.com/
Nocny pociąg jest o tyle dobra opcją, że pomimo 12 godz. podróży nie odczuwasz tak jej skutków, ponieważ śpisz….przynajmniej teoretycznie. Pierwszy pociąg okazał się być starym składem i niezbyt komfortowym (chodziło głównie o wstrząsy) szczególnie dla osób z chorobą lokomocyjną…Lena wymiotowała całą noc:( Nie zmienia to faktu, że pociągi w Tajlandii są bardzo czyste, łóżka piętrowe, wygodne, czyściutka pościel a najfajniejsze jest to, że rozłożeniem łóżek zawsze zajmują się mundurowi pracownicy kolei – Ty nie musisz robić nic.
Chiang Mai – Wszystkie rezerwacje miejsc noclegowych zrobiłam kilkanaście tygodni przed wylotem! I wszystkie były udane – MOŻNA całkowicie zaplanować 16 nocy w Tajlandii przy czym w każdym miejscu po kilka.
W Chiang Mai mieszkaliśmy w bardzo przyjemny hotelu http://www.thebritannia-chiangmai.com/
Prawie zawsze rezerwuję przez booking.com i ten guesthouse ma tam bardzo wysokie oceny gości i zasługuje na nie. Będąc już w Chiang Mai , na miejscu wypożyczaliśmy skutery,żeby podziwiać okoliczne parki przyrodnicze, miejsca gdzie można spotkać słonie i inne atrakcje. Okolice Chiang Mai są przepiękne!
Wypożyczając skuter trzeba pamiętać, że w Tajlandii KONIECZNE jest posiadanie międzynarodowego prawa jazdy! Ja o tym czytałam ale wszystkie opisy w sieci mówiły, że generalnie nikt nie sprawdza, wszyscy jeżdżą bez….no super ale to do momentu gdy policja tajska na wylocie z miasta nie zorganizuje „łapanki” na zagranicznych turystów, no i my w taką wpadliśmy!!
Okazało się, że za brak międzynarodowego prawka zawołali od nas jakąś kosmiczną kwotę mandatu a po kilku minutach rozmowy okazało się, że jeśli damy im po prostu łąpówkę to puszczą nas bez problemu…co zrobiliśmy? domyślcie się:)
Po kilku dniach na północy nadszedł czas udania się już samolotem linii Thai Lion Air na południe do Krabi a później kolejno na wyspy Ko Jum oraz Ko Phi Phi po czym powrót przez Ao Nang do Krabi. Z Krabi znów samolotem do Bangkoku no i z Bangkoku do domu!! Dużo mam do opowiedzenia o transporcie lądowym i wodnym pomiędzy wyspami dlatego pobyt na wyspach opiszę w osobnym poście:)