Druga część naszej podróży po Andaluzji to przede wszystkim więcej przemieszczania się, pomimo, że baza była jedna…o naszym miejscu napiszę nieco później:) Z Sewilli wrócilismy autobusem do Malagi, a tam wynajęliśmy samochód i ruszyliśmy najpiejw do słynnego miasteczka MIJAS…nie jest to typowe Pueblo Blanco, ale bardzo chciałam je zobaczyć po przeczytaniu licznych relacjacji travel blogerów. Było trochę nie po drodze, ale to nic. Miasteczko jest oazą spokoju, ciche, trochę senne. Usiedliśmy sobie na kawę w lokalnej kafejce. Byliśmy dosłownie my i kilku lokalnych chłopaków. I znów poczułam wdzięczność, że pomimo złych czasów pandemii mogę doświadczać tak miłych chwil. W „normalnych” okolicznościach to miasteczko tętni turystycznym życiem, zwykle są tłumy i ciężko nawet znaleźć miejsce, żeby chwilę po prostu celebrować piękno miejsca. Mijas jest znane z tzw. burro taxi, czyli biednych osiołków, które są wykorzystywane jako typowa ”atrakcja” turystyczna. My takim wątpliwym atrakcjom mówimy NIE!! Miejscowi jeszcze kilkadziesiąt lat temu pracowali głównie w kamieniołomach i tam właśnie wykorzystywali osiołki do transportu. Teraz zarabiają na turystach.
Zamieszkaliśmy w małej miejscowości San Luis de Sabinilas obok portu w La Duquesa. Tam wynajęliśmy apartament już do końca pobytu i po prostu jeździliśmy sobie po wybrzeżu i wgłąb lądu. A oto nasz piękny, klimatyczny Port…tam było zdecydowanie bardziej tłoczno, ponieważ jest to region, gdzie mnóstwo Europejczyków ma swoje letnie apartamenty😜.
PUEBLOS BLANCOS…19 miasteczek położonych w paśmie górskim Sierra de Grazalema. Było pięknie 🥰, męcząco, gorrrraco, klimatycznie. Zdjęcia na których nie zobaczycie nawet przebłysku słońca choć temperatura oscylowala w okolicach 40°‼️ Zrobiliśmy niezły TOUR naszym pożyczonym autem🚘. Setenil i Ronda dość znane, a i tak robią wrażenie, szczególnie gdy trochę się o nich poczytało…ciekawe legendy, półprawdy jak ta o architekcie mostu Puente Nuevo (na zdjeciach), który po zakonczeniu budowy mostu, popełnił samobójstwo, rzucając się z niego, ponieważ uznał, że nie stworzy już w życiu niczego piękniejszego 😭
Pojechaliśmy także do Zahara de la Sierra położonej dość wysoko. Było ekstremalnie gorąco. Wszyscy mieszkańcy chronili się tego dnia w domach, dla nas wytchnieniem okazał się lokalny sklep z działającą klimą😜😀. Biel budynków jest uroczym widokiem na tle wciaż niebieskiego nieba, ale oczywiście głównym powodem jest fakt, że biały, odbijający światło kolor, chroni przed wysokimi temperaturami.
Naprawdę urocze są te białe miasteczka, warto się po nich po prostu poszwędać, trochę może nawet zagubić . Marzy mi się pobyć dłużej w jednym z takich miejsc😍
Naszym następnym celem był GIBRALTAR. No bo głupio nie pojechać, będąc tak blisko🙈. Przy okazji chcieliśmy zobaczyć Tarifę, kitesurfingową bazę południowej Hiszpanii🏄🏿♀️🏄🏼♂️. Ja generalnie za cel postawiłam sobie zobaczyć Afrykę, tak jakoś sentymentalnie. Gibraltar okazał się niewypałem z 2 powodów. Po pierwsze pogoda tam była fatalna, totalnie zachmurzone niebo, zerowa widoczność, a po drugie, godzina szukania miejsca do zaparkowania tuż przed przekroczeniem granicy nie przyniosła efektu. Szybka zmiana planów i ruszyliśmy w stronę Tarify. Mała, fajna miejscowość, ale najważniejsza była ta PLAŻA NAD OCEANEM🌊💦🏝🏖
Spędziliśmy tam cudowny dzień, oglądając popisy kitesurferów (niesamowicie widowiskowy sport) i gapiąc się na Afrykę, tak bliską, a jednocześnie tak daleką💙🌍
Ten okrzyk to reakcja Leny na wyczyny kitesurferów:) Andaluzja zachwyciła nas, a ponieważ bardzo chcemy, żeby Marcelina też jej doświadczyła to w tym roku będzie powtórka w pełnym składzie. Bilety kupione:)) POLECAM!!!!