Srilanka 2022, część 2 – Kraina Herbaty i plaże Oceanu Indyjskiego

by Monika
0 comment


Z Trincomalee ruszyliśmy do Kandy – raz już odwiedziliśmy to miasto, ogarniając właściwie wszystkie najważniejsze miejsca, takie jak Świątynia Zęba (polecam). Tym razem Kandy to dla nas tylko punkt transferowy z północy do Krainy Herbaty. Zarezerwowałam fajny hotelik z basenem na dachu ale niestety…cały dzień padał deszcz:(

Następnego dnia czekała nas podróż pociągiem na przepięknej trasie KANDY-ELLA, nie będę ponownie opisywać uroku trasy, ponieważ ten etap naszej podróży to właściwie powtórka z 2020r. Jechaliśmy do Elli, żeby trochę odetchnąć od wysokich temperatur, powspinać się, a przede wszystkim odwiedzić miejsca w których nie byliśmy. W Krainie Herbaty są 3 główne punkty w których zatrzymują się podróżnicy + jedno małe, ale za to genialnie położone:

  1. ELLA – moim zdaniem najfajniejszy podróżniczy klimat. Mnóstwo ludzi z plecakami, głodnych widoków jakie tam można podziwiać…absolutnie niesamowitych! A wieczorem świetne knajpy z dobrymi drinkami i piwem, czyli to, czego nie ma „tak po prostu” na Sri Lance…zwykle unikamy tego typu miejsc, gdzie turystów jest więcej niż lokalnych, ale to miejsce jest wyjątkiem.
  2. HATTON – z pewnością tańsze (hotele, gastro), mniej popularne, ale ma swoich fanów.
  3. NUWARA ELIJA – nie byliśmy, wiemy, że warunki podobne do Elli
  4. HAPUTALE – mała „dziura”, za to oddająca to, czego nie ma Ella – tu sporadycznie spotkasz turystów. My właściwie nikogo oprócz mieszkańców nie widzieliśmy.
gdzieś na trasie z Haputale do Lipton’s Seat

Czy warto wybrać się w górskie rejony Cejlonu? Zdecydowanie TAK!!! To rejon gdzie temperatury wahają się w okolicach 20 stopni. W nocy temperatura spada do zaledwie kilku stopni. Rano zawsze jest mgła i ma to swój urok. Potem zwykle wychodzi słońce i można wyruszyć w jedną z wielu tras trekkingowych lub odwiedzić fabrykę herbaty, wykupując tour po produkcji i chłonąc cenną wiedzę. Poprzednio byliśmy w fabryce, a tym razem postanowiliśmy udać się w trasę prowadzącą przez pola herbaciane i był to jeden z najfajniejszych punktów naszej wyprawy. Ponieważ mieszkaliśmy w Elli, musieliśmy bardzo wcześnie rano złapać pociąg do Haputale. Tam zwykle bierze się tuktuka i jedzie na Lipton’s Seat, jednak nas to nie interesowało. Wcześniej znalazłam informację o lokalnym autobusie wiozącym pracowników w górę, do fabryki Dambetenna Tea Factory. Udało nam się złapać bus i z fabryki ruszyliśmy krętymi, wąskimi drogami w górę. Co ciekawe, dla miejscowych poranna mgła+ temperatura ok. 15 stopni to przesłanki do włożenia ciepłej, wełnianej czapki…wszyscy je mieli:)

I żeby była jasność – Lipton’s Seat NIE BYŁO naszym celem. Była nim cała trasa wśród krzaczków herbaty, mijanych malutkich wiosek i ciężko pracujących kobiet!! Na finale trasy wypiliśmy po filiżance pysznej, mocnej herbaty w zacnym towarzystwie Sir Thomasa Liptona:)) Tam też spotkaliśmy turystów „przywiezionych” przez tuktuki – oni nawet nie zdają sobie sprawy jak wiele stracili nie decydując się na powolną wspinaczkę.

Nasz pobyt w górach był naprawdę udany. Co jeszcze warto zobaczyć? Gdzie się powspinać?

  1. Nine Arch Bridge – byliśmy poprzednim razem, ale jest to MUST SEE. Koniecznie poczekajcie na przejazd pociągu (godziny przejazdu pociągów są wypisane tuż przy moście)…bardzo instagramowy punkt zdjęciowy!!
  2. Little Adam’s Peak – warto się wspiąć, przepiękna trasa – jest to raczej intensywny spacer niż wspinaczka. Po drodze można można spotkać dzieciaki sprzedające pyszne, żółte kokosy za 2zł/sztukę…dzieci są bardzo przekonujące i nie sposób im odmówić:) My w 2020r weszliśmy na szczyt, a tym razem dotaraliśmy do mniej więcej połowy trasy, ponieważ zależało nam na pewnej atrakcji – to Flying Ravana Zipline …poprzednio stchórzyłam, a tym razem się udało. Dla mnie jazda na linie przez ok. 500m, wisząc właściwie w powietrzu to przełamanie własnych ograniczeń, było super!!
  3. ELLA Rock – bardzo fajna trasa, super widoki. Trzeba uważać na miejscowych, są bardzo kreatywni, jeśli widzą możliwość zarobienia. Idąc trasą, której dobrze nie znaliśmy, spotkaliśmy pana, który na nasz widok zdziwił się bardzo i stwierdził, że pomyliliśmy drogę, że ona prowadzi do jego domu, a nie na góre:)…ale oczywiście, nie ma problemu, on chętnie nas skieruje na właściwy szlak. No to my naiwnie jak owieczki poszliśmy za nim, opowiadał nam przy okazji o korzonkach, trawkach, herbacie, a na koniec poprosił o zapłatę :)) Potem sprawdziliśmy na mapsach i pierwotna droga na 100% zaprowadziłaby nas do celu. Na szczycie Ella Rock warto spędzić dłuższą chwilę i po prostu patrzeć na cudną panoramę całej okolicy.
Sri Lanka: 1-Hour Mega Zip Line Adventure in Ella | GetYourGuide
Flying Ravana Zipline

Po bardzo aktywnych dniach przyszedł ten moment na zamianę pięknych okoliczności przyrody na jeszcze piękniejsze:) czas na podróż ku OCEANOWI!!! Jedziemy na południe:)))

No dobra…Pytanie nr 1 – gdzie na południe??? To zależy czego szukacie. Jeżeli totalnego spokoju, chilloutu, miejsca gdzie chcecie pobyć w pewnej izolacji od ludzi i cywilizacji to zdecydowane polecam okolice REKAWA BEACH- nigdzie nie znajdziecie piękniejszych, a jednocześnie pustych, nieskazitelnie czystych plaż z aksamitnym, białym piaskiem!:) Byliśmy tam w 2020 roku. Tym razem jednak postawiliśmy jednak na trochę więcej szaleństwa, aktywności i integracji (to kompromis w stronę Marcina:), choć ja jako typowa samotniczka-introwertyczka nie potrzebuję zbyt wielu osób dookoła mnie. Poza tym, zależało nam na miejscu, gdzie moglibyśmy znów spróbować surfingu:) Na początku oczywistym wyborem była Mirissa, ale jako, że oczywiste wybory uwierają potem moje myśli, zdecydowałam się na absolutnie cudowne miejsce godzące perfekcyjnie różne potrzeby:)

DIKWELLA – miejscowość na południu SriLanki. Są tam 2 plaże, każda inna, obie wspaniałe… naprawdę nie chcieliśmy stamtąd wyjeżdżać.

  1. Hirikatiya Beach – plaża typowo surferska. Mnóstwo surferów, sprzętu, klimat…wiadomo. Oblegana właściwie cały dzień, ale tak pozytywnie. Każdy na plaży wiedział po co tam jest. Jeśli wolisz bardziej chilloutowe klimaty to 10 minut od Hirikatiya znajduje się …:
  2. Dikwella beach – czyli to, co kocham. Pusto (wszyscy surfują na Hirikatiya:)), RAJSKI KLIMAT, za niewielką opłatą leżaczki na cały dzień, duuże fale, gdzie można cudownie się bawić i szeroka plaża na spacery bez końca. Tylko popatrzcie:)

Mieszkaliśmy przy Dikwella Beach, w Singhe House Dikwella . Bardzo polecam ten hotel. Nasz pokój był ogromny, ok. 40m + duży taras. Symbolem obiektu jest paw, ponieważ mnóstwo ich tam mieszka. Chodzą dumnie po okolicy i krzyczą:)..z ich obecnością wiąże się dość niefajna przygoda, która nas spotkała. Któregoś ranka, kiedy jeszcze smacznie spaliśmy, nagle usłyszeliśmy hałasy na dachu naszego pokoju. Myśleliśmy, że jak zwykle małpki szaleją, kiedy nagle mocnym strumieniem chlusnęła na nas woda z sufitu…prosto na nasze łóżko!!! Okazało się, że na dachu znajduje się zbiornik z wodą, który był lustrzany – paw widział w nim swoje odbicie i walił dziobem tak długo,aż go przebił….teraz śmiejemy się z tego, ale w tamtym momencie nie do końca było nam wesoło.

Wrócimy tam…może z Marcela&Lena??:))

You may also like

Leave a Comment