Karaiby, Małe Antyle,dokładniej Wyspy Nawietrzne a jeszcze bardziej precyzyjnie Martynika i Gwadelupa. Tam byliśmy!! Dlaczego te właśnie wyspy? Pomysł karaibskiej wyprawy ewoluował w miarę eliminowania poszczególnych pomysłów. Najpierw odrzuciliśmy duże, komercyjne destynacje czyli odpadła Dominikana, Jamajka, Haiti i Kuba (z innych względów i na Kubę bardzo chcę polecieć). Pierwszym hasłem była Aruba:), fajny lot z międzylądowaniem w NYC ale było zbyt mało czasu na załatwienie wizy do USA. Za radą koleżanki zdecydowaliśmy się na wyprawę do dawnych kolonii francuskich, które teraz mają status Zamorskich Terytoriów Francji czyli Martynika i Gwadelupa. Bilety lotnicze z Paryża są stosunkowo niedrogie ale wszystkie pozostałe koszty są znacznie wyższe niż koszty wyprawy do Azji. Dlaczego?
Po pierwsze waluta…EURO – jak EUR to od razu wyższe ceny zarówno noclegów jak i życia na wyspach.
Po drugie, jest to właściwie terytorium Francji no i ceny są francuskie a nawet wyższe niż w Paryżu – myślę, że jakieś 70-80% turystów to właśnie Francuzi. Spotkaliśmy też Amerykanów. Amerykanie niemal każdego dnia opanowują miasta portowe do których przypływają gigantyczne promy pływające po morzu Karaibskim a infrastruktura turystyczna jest doskonale przygotowana pod te właśnie grupy. Ciekawostka – tylko w portach można spotkać lokalną ludność mówiąca po angielsku! Na pozostałym terenie obu wysp prawie NIKT nie mówi w tym języku…króluje francuski.
No dobrze, bo jeszcze pomyślicie, że nie warto tam lecieć!!!! Było fantastycznie, obie wyspy są przepiękne a najciekawsza w nich jest różnorodność! Jeśli kochasz przyrodę, zieleń, eksplorowanie dzikich zakątków świata to polecam północ Martyniki, gdzie dżungla opanowała większość terenu.
oraz na Basse-Terre, zachodnie skrzydło Gwadelupy. Oprócz cudownej, soczystej zieleni znajdziecie tam mnóstwo pieszych szlaków, łatwiejszych i tych wymagających naprawdę dobrej kondycji i posiadania sprzętu do trekkingu – bez dobrych górskich butów nie ma co nawet próbować wspiąć się wyżej. O każdej porze roku w dżungli znajdziemy miejsca, gdzie jest bardzo ślisko, stromo i nietrudno o wypadek. My zobaczyliśmy kilka pięknych wodospadów…niektórzy nawet odważyli się wejść do lodowatej wody:)
Na Karaibach spędziliśmy troszkę ponad 2 tygodnie i podzieliliśmy nasz pobyt na obie wyspy ale nierówno – na Martynice byliśmy 5 dni a resztę czasu wykorzystaliśmy na Gwadelupie. Uważam, że to była dobra decyzja, ponieważ Gwadelupa jest po prostu większa. Z drugiej strony, gdybyśmy nie byli „obciążeni” 12 letnim , lekko leniwym i nie do końca chętnym do wspinania się „balastem” w postaci córci, to pomysłów na Martynikę jest wiele. Przede wszystkim wulkan Montagne Pelee na który bardzo chciałam się wdrapać ale z wyżej wymienionego powodu nie udało się:( fakt, wspinaczka jest męcząca i czasochłonna , ponieważ trzeba poświęcić cały dzień a na szczycie ze względu na ogromną wilgotność i zmienność aury, nie ma gwarancji, że będziemy podziwiać widok ze szczytu. Są też pitony Carbet, niższe niż wulkan ale trudniejsze do eksplorowania, słabiej oznakowane i także stanowią duże wyzwanie. No cóż…następnym razem!!!
W następnym wpisie podzielę się wrażeniami z absolutnie cudownych i różnorodnych plaż na Gwadelupie ale zostańmy chwilę na Martynice – jedna z „must see” na wyspie jest cudowny ogród botaniczny Jardin de Balata i kolibry!!! wspaniały widok, przepiękne stworzenia, jak z bajki:)
C.D.N. 🙂